Paczka śmierci w kieszeni.
Pachnące resztki naszej miłości.
Jestem namiastką. Odciśniętym piętnem życiowego gówna.
Zapachem zwietrzałego szczęścia.
Wiecznie niekompletna.
Uzupełnij mnie.
Jasne światło jarzeniówek docierało do jej oczu. Musiała je nieco przymrużyć. Nieprzespana noc odbiła się na zmysłach. Podkrążone i zaczerwienione, były zmęczone przepłakaną dobą. Zapach, który towarzyszył miejscu, w którym się znajdowała był dodatkowym bodźcem. Kolejna fala bólu spowodowała potok łez. Zakwiliła. Ściskając mocno powieki wzięła głęboki oddech, by po chwili pokonać wewnętrzną gonitwę myśli. Ruszyła przed siebie.
Próbowali tego uniknąć, każdy obstawał przy tym, żeby oszczędzić jej tego widoku. Uparła się. Mężczyzna odkrył płachtę okrywającą zwłoki. Ukazano siną twarz młodego chłopaka. W kobiecie wszystko, co do tej pory próbowała zatrzymać, pękło. Łzy zalały jej zmęczoną życiem twarz. Poczuła, że jak jeszcze chociażby przez chwilę popatrzy na niego, zwróci wszystko co w niej pozostało. Wybiegła krzywym krokiem z kostnicy wpadając na swojego przyjaciela, palącego papierosa. Padła na kosz na śmieci, by za sekundę zwracać do niego żołądkową żółć. Chcieliśmy dobrze, zawsze musiała postawić na swoim, głupiemu do rozumu nie przemówisz.
Znajomy, mimo niewielkiego poziomu empatii, podszedł do zwracającej przy śmietniku kobiety. Dotknął delikatnie jej pleców. Po twarzy łatwo było poznać, że każdy gest w jej stronę sprawia mu nie lada trud. Przejechał nieznacznie dłonią po linii kręgosłupa, przez materiał swetra. Czuć było go tak dokładnie, dziewczyna była wychudzona. Momentalnie otrząsnął się, wracając na poprzednie miejsce. Zapalił kolejnego papierosa. Wsiadł w samochód.
- Wracajmy już.
Wydał z siebie, pochłonięty wciąganiem trującego dymu w płuca. Wystawił łokieć przez otwartą szybę, by strzepać spalony tytoń. Blada kobieta odwróciła głowę w jego stronę. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Jeszcze gorzej niż wcześniej, o ile było to w ogóle w takim stanie możliwe. Nieprawdopodobne. Oczy wyglądały okropnie. Wory pod nimi zrobiły się zielono-fioletowe. Sińce się powiększyły. Twarz przybrała z koloru sinego biały, była prawie przezroczysta. Głośno dyszała, dławiąc się falami łez, ze ściśniętym gardłem w końcu powiedziała:
- Masz rację. Pomóż mi, proszę.
Głos zabrzmiał jakby ze studni, biedna dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. Dobrze zbudowany mężczyzna wysiadł z auta. Podszedł do niej prędko, chwytając wiotkie ciało, zaniósł ją na tylne siedzenia swojego dziesięcioletniego auta. Siadł za kierownicę, odpalił silnik. Po chwili samochód ruszył z miejsca. Coś zatrzeszczało, słychać było pisk opon, po czym już spokojna, lecz szybka jazda po równej ulicy. Dziewczyna swobodnie siedziała na tylnym siedzeniu. Wbijała swój pusty wzrok w mijane krajobrazy, widoczne przez szybę obok niej. Łzy płynęły ze zmęczonych oczu potokami. Mocząc szyję, a następnie bluzkę, którą miała na sobie. Widok był przerażający. Milczenie między tymi dwiema osobami nastrajało jeszcze gorzej. Ich puste, wpatrzone w drogę spojrzenia były przepełnione bólem, rozczarowaniem i strachem.
Modlitwy w kaplicy. Każdy w zasięgu wzroku klęczał lub siedział z różańcem w dłoniach, cicho burcząc kolejne 'Zdrowaś Maryjo...'. To nie dla mnie. Dusił mnie zapach unoszący się w powietrzu. Zbyt ciepło, za dużo ludzi w małym pomieszczeniu. Zwłoki w otwartej trumnie. Ledwo działająca klimatyzacja. Musiałem się czym prędzej ulotnić. Na parkingu przykucnąłem obok niewielkiego kosza na śmieci. Słońce nie było w zenicie. Mnie jednak przeszkadzały jego ranne promienie. Znalazłem cień. Było około dziewiątej. Nienawidzę słońca. Jak na ironię jesteśmy w najcieplejszym stanie Ameryki. Gdzie ilość słonecznych dni roku jest większa niż gdziekolwiek indziej. Arizona. Phoenix. Dokładniej jego obrzeża.
Do mszy pogrzebowej na cmentarzu zostały dwie i pół godziny. Jak dla mnie nie było to niczym dobrym. Wolałem czym prędzej wracać do domu. Dla nikogo śmierć nie była przyjemna. Tak wiele cierpienia, łez, żalu, niesprawiedliwości. Szczególnie gdy umiera tak młoda osoba. Powinna teraz oddychać pełną piersią. Bawić się. Korzystać z życia. Tak jak my...
Słońce paliło niemiłosiernie. Wszyscy ubrani w czarne, lecz przewiewne ubrania. Szerokie kapelusze u kobiet, prawie przezroczyste sukienki, lub bluzki. Materiały typowo przystosowane do pogody. Szkoda tylko, że sam o tym nie pomyślałem. Cholerne dzięki panie Boże za wiatr. Dzisiaj wiał jak oszalały. Zwiewne ubrania wyglądały jak chorągiewki na maszcie. Bezwładnie.
Stałem w odległości od trumny stosunkowo daleko. Nie byłem z rodziny. Miałem dobry widok na wszystkich. Płacząca matka z ojcem stali zaraz obok księdza. Nieopodal, siostry zmarłego, jedna z mężem trzymającym małego, śpiącego chłopca. Kołysał się nieznacznie, by dziecko nie przerwało swojej drzemki. W pierwszej chwili pomyślałem, że to złe miejsce do zabrania szczyla. Zdałem sobie jednak sprawę, że w aucie usmażyłoby się, jak jajko na patelni. Miał na imię Sebastian. Byliśmy na jego chrzcinach. Wujek jeszcze żył...
Po plecach przebiegł mi nieprzyjemnie zimny dreszcz. Przyćmiło mnie na krótką chwilę. Odzyskałem świadomość z ulgą. Skłamałbym mówiąc, że to wszystko mnie nie rusza. Zwykle byłem niejako odporny na krzywdę innych ludzi. Czara się w pewnym momencie przelała.
Nasza delikatna Madison stała po drugiej stronie. Na twarz nasunięty miała kapelusz. W dłoni trzymała nieco zwiędniętą czerwoną róże. Ubrana była w długą do ziemi, szeroką i bardzo zwiewną sukienkę. Przyznam, że ten widok zadziwiał. Zawsze chodziła w typowo męskich rzeczach. Szerokich koszulkach, wąskich, długich spodniach i adidasach. Obok niej stało wujostwo, z dziećmi. Babcia przysiadywała na osadzonej nieopodal drewnianej ławeczce. Łkała cicho, co chwilę ocierając natrętne łzy w białą chusteczkę. Dziadek stojąc nad nią, delikatnie gładził ją po ramionach. Cała się trzęsła. Wyglądała jakby za moment miała stracić przytomność. W podobnej odległości co ja, stało sporo osób. Spoza rodziny. Taki zwyczaj. Większość się z nią zgadzała. Zapytacie kim była Madison dla zmarłego? W swoim czasie...
- Wieczny odpoczynek racz mu dać panie... - Wyrecytował wolno prowadzący ceremonię.
- A światłość wiekuista niech mu świeci na wieki. - Odpowiedzieli zebrani. W tym momencie połowa zaczęła ryczeć. Odwróciłem wzrok, ciężko było na to wszystko patrzeć.
- Niech odpoczywa w pokoju wiecznym.
- Amen!
Nabożeństwo zostało zakończone. Rozbrzmiały początkowe nuty marszu żałobnego. Powoli spuszczano trumnę w dół. W tym momencie miałem wrażenie, że wszyscy zaczęli popłakiwać pod nosem. Ostatnie sekundy. Utwór dobiegł końca. Matka Diego właśnie zemdlała. Ludzie zaczęli się niespokojnie krzątać. W tym samym czasie trumna zniknęła z pola widzenia w głębokiej mogile. Na szczęście ocucili panią Rodrigez bez problemów. Palące słońce. Pulsująca głowa. Śmierć jedynego syna. To wszystko nie składało się w coś dobrego. Tłum powoli się rozchodził. Wszyscy musieli złożyć wyrazy współczucia rodzinie zmarłego. Kondolencje. Przytulić. Potrzeć po ramionach. Posłać wymuszony uśmiech i skłamać, że w każdej chwili mogą na nich liczyć. Siedem czerwonych róż zostało rzucone na trumnę. Po czym każdy z zebranych wziął niewielką ilość czarnej ziemi, by przykryć wcześniej umieszczone kwiaty. Nie rozumiałem tradycji. Jednak nie zamierzałem jej również zmieniać. Kiedy większość ludzi się rozeszła postanowiłem się pożegnać. Przyklęknąłem na jedno kolano.
- Wieczny odpoczynek, w spokoju, Diego! - szepnąłem z pół uśmiechem rzucając garść zimnej ziemi. - Oby Ci ziemia lekką była.
Kurwa. Z reguły tego nie robię, a jeśli już tak piszę to pewnie jest to nieprawdą, ale Ty tego dokonałaś. Naprawdę wywołałaś łzy. I przekleństwa, których tak mocno staram się unikać. Odkąd czytam Twoje wiersze wiem, że potrafisz zaskakiwać, jednak tego co pokazałaś tutaj w życiu bym się nie spodziewała. Widać zaprezentowałaś dopiero rąbek swoich gigantycznych możliwości.
OdpowiedzUsuńNiektórzy mogliby pomyśleć, że rozpoczęcie opowiadania od prologu ukazującego pogrzeb jest szalonym pomysłem, ale Ty tak sprawnie ukazałaś najbardziej dobijające uczucia, że nie ma sensu więcej o tym mówić. Piszesz doroślej niż inni. Widzisz inaczej. Świeżość umysłu. Coś nowego! Dożyłam do rewolucji! Istny cud.
Nie ma smutniejszego widoku niż młody człowiek w trumnie. Zimny, nieruchomy. Nagle zdajesz sobie sprawę jak marne jest to głupie życie. Czym jest odejście jednej osoby, patrząc z perspektywy miliardów populacji? Z drugiej strony jednostki są poruszone do łez. W tym wszystkim istnieje jakaś chora zależność, którą nie do końca pojmuję.
Kolejnym znakiem, który odczytałam jest sukienka. Długa do samej ziemi. Znów identyfikuję się z bohaterami. Nie lubię tego robić. Długą, czarną sukienkę miałam na pogrzebie. To wtedy moja widoczność została ograniczona przez znajomą wilgoć w oczach. Pożegnania są najgorsze.
Diego. To ktoś niesamowity. Do tego jego znajomy, który tak pięknie pożegnał go na cmentarzu. Mam nadzieję, że wraz z tą historią poznam odpowiedź na pytanie jak żyć by na pogrzebie ktokolwiek po tobie płakał.
Przez swój kunszt pokazałaś dziś tak wiele emocji, że do tej pory nie jestem pewna czy napisałam cokolwiek sensownego tam powyżej.
Mam nadzieję, że niedługo ujrzę rozdział 1.
Trzymaj się cieplutko. Możesz częściej wprowadzać mnie w ten stan.
Dziękuję Ci.
Co ja mam Ci napisać kochanie?
OdpowiedzUsuńNie wiem, ale bardzo mi się podobało. To jest cudowne!
Cóż, chcę więcej.
Prolog jest bardzo smutny, depresyjny. Nadałaś mu takiego wyjątkowego klimatu. Sprawiłaś, że czytelnik może się poczuc tak, jakby był wśród tych ludzi. Bardzo przyjemnie się to czyta. Zachwyciły mnie twoje wiersze i czuję, że to opowiadanie także mnie zachwyci i to nie raz. Nasuwa mi się dużo pytań. Kim był Diego dla Madison? Kim był dla chłopaka, który opisywał wydarzenia? Jak potoczą się ich losy? Co ich już spotkało? Z niecierpliwością czekam na rozdział pierwszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Odpowiedź na wszystkie pytania, na pewno z czasem będzie się ujawniać, ale nie można mieć wszystkiego od razu, prawda? Nie wolno zabijać w nas tej ciekawości. :-)
UsuńNie wiem, co to bedzie, jak z bloggera znikna takie pisarki jak ty... Swiat po prostu straci sens! To co tu zaczelas tworzyc nie moze byc jakims-tam-kolejnym-opowiadaniem. Nie. Zaczelas tworzyc prawdziwe dzielo pisarskie. Dzielo, ktore jest doskonale i wspaniale w kazdej czastce. Tak naprawde z prologu nie wiele wynika, jezeli chodzi o cala akcje opowiadania. Wiem na pewno, ze jestes ogromnie utalentowana osoba i nie powinnas zaprzestawac pisac. Jest naprawde bardzo duzo blogow, ale (badzmy szczerzy) tylko niektore sa tak dobre, jak ten. Nie mam zadnych podejrzen, co do dalszego ciagu wydarzen, aczkolwiek mysle, ze beda utrzymane w podobnym nastroju.
OdpowiedzUsuńNiestety mam malo czasu, a czytam wiele blogow i nie obiecuje, ze kazdy nowy post bede komentowac, ale postaram sie czytac.
Pozdrawiam i zycze weny. :)
Każdy ma po za bloggerem życie, dlatego zrozumiałym jest, że nie jest w stanie czytać wszystkiego, na co ma ochotę. A szkoda, co?
UsuńJednak mam nadzieję, że na tyle wciągnę, że... że będziesz tu zaglądać. :-)
Mhrocznie, tajemniczo,smutno, zaczęte pogrzebem.
OdpowiedzUsuńMadison i On, ten narrator.
Ja pierdolę, ja chcę jeszcze!
Kochana, obiecuję przeczytać i skomentować :3 Tylko wieczorem, bo teraz zapieprzam z książkami :___:
OdpowiedzUsuńNie ma się co spieszyć, zdążysz przeczytać to z osiem razy jeszcze :-)
UsuńWiesz, ale tak mi głupio nie czytać od razu, skoro wiem jaka jesteś genialna :(
UsuńOj tam, oj tam, już mnie tak nie wywyższaj! Dla mnie liczą się opinie, przeczytanie i docenienie, także nie spiesz się! Wszystko w swoim czasie.
UsuńOstatnio co raz bardziej zastanawiam się nad tym, czy nie wrócić na bloga. Serio, bo nawet mam z czym. Przecież po moim komputerze wala się tyle opowiadań, które miały zostać opublikowane.
OdpowiedzUsuńAle dobra, bo znów zaczynam pisać o sobie, a tak naprawdę nie skupiam się na rzeczach ważnych. Wiesz, Kochana? Muszę Ci napisać, że to chyba jest Twój najlepszy tekst jaki napisałaś w swojej karierze blogowej. Wiem, że teraz pomyślisz sobie, że ja po prostu tak ściemniam, bo nie wypada mi napisać inaczej. O nie, piszę to szczerze. W sumie to jeszcze za bardzo nie ogarniam co takiego się stało. Pogrzeb.. jakiś chłopak, jakaś Madison i mały Sebastian, który w sumie kojarzy mi się z jednym, ale nie sądzę, aby to skojarzenie było odpowiednie w tym odpowiadaniu.
Cieszę się, że coś napisałaś, że w sumie wróciłaś. Postaram się być tu z Tobą i komentować :)
Nikt na pewno się nie obrazi, jeżeli postanowisz wrócić!
UsuńA ja co do mojego nowego, wielkiego powrotu - byłam tak stęskniona tego wszystkiego, komentarzy, publikacji, oczekiwania na odsłony. Aż po prostu postanowiłam, że muszę! :-) To wszystko wciąga, jak ruchome piaski.
Dziękuję, że wciąż ze mną jesteś! Oby jak najdłużej.
No na pewno nikt się nie obrazi, ale zastanawiam się, czy ktoś się ucieszy. Szczerze to zakończyłam bloga, bo zainteresowanie miałem naprawdę zerowe i nie widziałam sensu, aby tam dalej siedzieć. Jednak tak, to wszystko wciąga. Mi też tego brakuje :(
UsuńObiecać Ci mogę, że we mnie czytelnika będziesz miała! :-) A co do wciągania, to rozumiem Cię bardzo dokładnie.
UsuńNie potrafię ująć w słowa, tego jakie to jest piękne.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nie wiem co powiedzieć. Chyba na chwileczkę się zawiesiłam. Jakoś tak utknęłam w chmurach i rozmyślam nad tym cudownym prologiem. Zauroczył mnie i sprowokował do wielu przemyśleń.
OdpowiedzUsuńJest pogrzeb. Umiera nieznany mi Diego. Intryguje mnie to...
Całą ceremonię opisałaś genialnie.
Co ja gadam?! Cały rozdział jest napisany w taki świetny sposób. Absolutna perfekcja. Nawet najmniejsze detale są dopracowane. Normalnie zazdroszczę Ci takiego talentu.
Chyba wspomniałam, że zaintrygowałaś mnie tym prologiem. Zdecydowanie chcę więcej! Jestem cholernie ciekawa tej historii, a nie ma co ukrywać, szykuje się zajebiście! :)
Love,
Chelle ;*
Chwila zadumy powinna być, przecież przeżyliśmy czyjąś śmierć, udało się nam popatrzeć na ceremonię pogrzebową. Zaduma jest jak najbardziej wskazana.
UsuńDziękuje za miłe słowa, naprawdę dziekuję, każdy komentarz się liczy.
Jednak moje obawy są takie, że kojne publikacje rozczarują moich czytelników.
"Jednak moje obawy są takie, że kojne publikacje rozczarują moich czytelników."
UsuńHAHAHAHAHAHAH NIE ROZŚMIESZAJ MNIE! JA WIEM, ŻE JESTEŚ MISTRZEM I NA 100% NIKOGO NIE ROZCZARUJESZ! :)
Zjechano mnie na moim blogu, czuje się dziwnie, a tak poważnie to dodajesz mi jeszcze więcej wiary w siebie, dzieki Ci wielkie :-) i czekam na pojawienie się Ciebie na gg. Wswoimczasie oczywiście.
UsuńDroga ABC,
OdpowiedzUsuńNie wiem co napisać. Przeczytałam jednych tchem i mnie sparaliżowało. Przeczytałam w swym życiu tak wiele książek i blogów, ale to co Ty tu stworzyłaś, po prostu brak mi słów. Sama piszę od dobrych szesnastu lat, głównie wiersze i teksty piosenek, czasem jakieś opowiadania. Jednak przy tak genialnej autorce, jaką bez wątpienia jesteś, wpadłam w kompleksy. Parę osób mi powiedziało, że mam talent, ale ja sama w to nie za bardzo wierzę. Opisy genialne, bohaterowie autentyczni, każdy szczegół magiczny. Aż czuje się te wszystkie emocje. Sama czułam się jakbym tam była i wszystko obserwowała. Nic nie jest oczywiste, co jeszcze bardziej podsyca ciekawość, co będzie dalej. Jak sama napisałaś zaczęłaś od końca, a ja właśnie kocham takie klimaty. Co się stało, że zakończyło się tak tragicznie, czyjąś śmiercią. Wciągnęłaś mnie w ten świat i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Przy Tobie czuję się jak kolejna cegła w ścianie, nic nie znacząca, ot kolejna szara, niewidzialna, beztalencie. Tak nie ma to jak samokrytyka. Naprawdę wpadłam w kompleksy, przy Twoim arcydziele, moje opowiadanie to gniot. Wiem, że zaraz pewnie mi się za to dostanie, ale nic na to nie poradzę. Nie wiem co jeszcze Ci napisać, to jest tak piękne i oryginalne i w ogóle, że brak mi słów. Świetny materiał na książkę, pisz dalej!
Pozdrawiam,
Lisa
P.s. Byłaś ma moim blogu i jeśli będziesz miała czas, to skomentuj, pojedź po mnie po całości, bo zasłużyłam.
Powiem Ci tak, uwielbiam książki, oraz opowiadania, które każdym zdaniem podsycają mnie ciekawością. Gdy jest taki efekt - czytasz i po skończeniu, oraz przez cały tekst, jesteś w innym świecie. Nawet długo po ostatnich słowach dochodzisz do siebie by wrócić na ziemię.
UsuńSą idealne, kiedy przenosisz się do innego świata, razem z bohaterami przeżywasz ich radości i bolączki. Przecież o to w tym chodzi, o odskocznie.
Naprawdę dodałaś mi skrzydeł tym komentarzem, jestem niesamowicie wdzięczna!
Nie będę pisać jak bardzo dziękuję, możesz sie domyślić.
Co chodzi o opowiadanie, zacznę czytać i powoli postaram się dojść do ostatniego rozdziału, pozostawiając swoje spostrzeżenia w komentarzu!
Jejku... to takie piękne, wzruszające i smutne jednocześnie. Po prostu arcydzieło... Nie potrafię opisać co czułam podczas czytania. To jest po prostu piękne. Proszę informuj mnie na blogu i oczywiście zapraszam do przeczytania mojego opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
ABC, ja już się wypowiedziałam prywatnie, ale napiszę również i tu. Piękny styl pisania, chwyta za serce a nawet się wzruszyłam, co jest u mnie rzadkością podczas czytania opowiadań.
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszej weny, aby kolejne rozdziały były tak dobre jak ten.
Czekam na dalszą część. Dawno nie czytałam bardziej klimatycznego bloga. Bardzo mnie ciekawi, co dalej się wydarzy, a także kim są bohaterzy. Naprawdę potrafisz dobrze pisać.
OdpowiedzUsuńJeju, popłakałam się. Tak pięknie to opisałaś, po prostu cudownie. Fakt, może to dziwnie brzmieć ''pięknie i cudownie opisałaś pogrzeb'', jednak chodzi mi o emocje, które opisałaś, można się było po prostu poczuć każdą postacią wspomnianą w tym tekście. Jest to co prawda cały czas opis, a ja lubię czasami dialogi, jednak Ty (jak już wspominałam) tak cudownie to opisałaś, że nie czepiam się o nic. Może nie jest to zbyt motywujący komentarz i niewnoszący nic, ale Boże, czegoś takiego w życiu nie czytałam. Z niecierpliwością czekam na dalszą część.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny. :)
Absolutnie nie chcę Cię popędzać, ale...kiedy możemy spodziewać się pierwszego rozdziału? *_*
OdpowiedzUsuńJutro kochana, albo pojutrze. :-)
UsuńJej, przeczytałam już parę dni temu, ale kompletnie nie miałam czasu, by skomentować.
OdpowiedzUsuńProlog zachwyca swoją tajemniczością i smutkiem. Wywołuje ogrom emocji, niemal się popłakałam, czytając Twoje przecudowne opisy. Bardzo mi się podoba klimat tego prologu, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Mam nadzieję, że sytuacja nieco się rozjaśni :))
Pozdrawiam!
To było piękne. Autentyczne, realne i jak najbardziej smutne. Umiesz wzruszać, a to najważniejsze!
OdpowiedzUsuńZawsze byłam Twoją fanką - wiem, nie komentowałam...ale wiesz jak to jest, jak ktoś jest TAK dobry jak TY...i pisze w TAKI a nie inny sposób, to aż głupio jest komentować! No bo po co komuś takiemu mój komentarz? :c
Klimat zajebisty, tak jak i wszystko inne!
Czekam na rozdział <3
Każdy komentarz jest ważny, teraz zrobiło mi się miło, że przyznałaś się do swojego czytania! Komentuj! :-)
UsuńI przesadzasz z tym "talentem".
Boże, tak bardzo się cieszę, że zostawiłaś informację na moim blogu.. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego i byłoby wielkim błędem to, że z powodu braku czasu nie wpadłabym do Ciebie!
OdpowiedzUsuńNie potrafię doczekać się rozdziału! :)
Zgodnie z obietnicą - zostawiam po sobie ślad. Dobrze napisane, dobre spójne zdania, które oddają szczere emocje, genialny początek i wspaniała fabuła. Czytałam w skupieniu i przyznam się, że gdy Prolog się skończył, chciałam iść dalej, ale nie zrobiłam tego. Ale nadrobię pozostałe rozdziały :) Tematyka jest mi bardzo bliska, może dlatego zaraz po przeczytaniu musiałam pójść na spacer i zebrać myśli. Nie wiem też dlaczego zobaczyłam oczami wyobraźni scenę, w której Michael Corleone siedzi nad grobem Vito... Takie moje lekkie zboczenie. Oczywiście trzymam kciuki, żebyś zebrała odpowiednie myśli na wiersz i kontynuowała opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńKochana moja Anitko, że tak zacznę. Ja Cię bardzo przepraszam, że zwlekałam z tym tak długo, ale nie wiem sama, dlaczego się pogubiłam ostatnio, bardzo się pogubiłam. W czasie i w sobie samej, no...tam mniej istotne sprawy dla Ciebie, haha. Może w końcu jakoś ładnie zacznę, bo w przeciwnym razie - chyba nigdy nie doczekamy się komentarza godnego tego o to prologu, który zdecydowanie nie jest przeciętny.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że o ile mnie pamięć nie myli, to nic, co napisałaś i ja to przeczytałam nie było przeciętne. Żeby pisać bloga i chcieć, by go czytano, to trzeba mieć dryg. I ty go masz, w czym ja się utwierdzam coraz bardziej.
A ten prolog od razu uderzył mnie prosto w twarz jedną rzeczą, jednym skojarzeniem - Kill Bill. Dosłownie cały ten powyższy Twój tekst kojarzył mi się tylko i wyłącznie z tym filmem. To uderzenie było piękne, ponieważ Kill Bill jest jednym z moich ulubionych filmów, mimo wszystko mam z nim świetne wspomnienia i kiedy akurat tego wieczoru czytałam znów Twój prolog, to do mnie właśnie te wspomnienia wróciły, bardzo ich potrzebowałam właśnie teraz, ale dopiero po przeczytaniu zdałam sobie z tego sprawę. Dziękuję Ci za to bardzo, chociaż wiem, że przecież nie miałaś pojęcia, że to na mnie tak zadziała. Bo i skąd miałabyś to wiedzieć?
Dalej, jestem zaintrygowana. Tym wszystkim, co się stało. Od razu kawa na ławę, od razu kostnica, od razu dziwne zdarzenia, pogrzeb, zwiewne i czarne chorągwie, będącymi tylko ludzkimi ubraniami, ta pięknie charakterystyczna atmosfera. Cudnie. Mówię (och, no piszę) zupełnie szczerze, że nie spodziewałam się takiego początku. Nie tutaj, nie wiem jednak, dlaczego nie.
,,Kim są ci wszyscy ludzie? Co tam się tak naprawdę stało? Dlaczego tak się potoczyła akcja? Ktoś zawinił, ktoś coś zrobił? Co się stało?'' - mniej więcej takie pytania zrodziły się gdzieś tam, w mojej głowie, i chcą bardzo uzyskać odpowiedzi. A to znaczy, że stworzyłaś tutaj taką mglistą aurę, która spowija cały prolog i kusi, by czytać dalej, bo po prostu wciąga jak cholera, banalnie mówiąc. Jestem pod wrażeniem, aż mi ulżyło i znów mam w sobie więcej energii, może nawet i tyle, by nauczyć się cholernej informatyki, haha. (Znów dziękuję!)
I w zasadzie mogłabym napisać coś jeszcze, ale nie chcę i ja się tutaj za bardzo zdradzać, nie chcę za bardzo Cię chwalić już na wstępie, chociaż i tak wiem, że będzie nadal tak dobrze, nawet lepiej, więc co ja się w ogóle jeszcze oszukuje, ha!
Dobra, ode mnie tyle będzie z tego koszmarnie opóźnionego komentarza, lecę się dokształcać nadal i jeśli czas mi pozwoli - to zacznę dziś pracę nad kolejnym komentarzem, który tym razem zaatakuje Cię pod rozdziałem pierwszym.
Bum ♥
Ogólnie rzecz biorąc jestem oczarowana i cieszę się bardzo, że akurat dzisiaj pisałaś rozdział kolejny.
Pozdrawiam, życzę owocnej pracy i do ''usłyszenia''
~ deMars vel Alicja
Widzę, że znalazłam kolejną blogową perełkę! I to nie byle jaką ❤ ten prolog jest tak cudowny, że aż trudno to opisać słowami! Jestem po prostu nim oczarowana!
OdpowiedzUsuń